Prawo by żyć i prawo by umrzeć

Trudno nazwać Al-Hadidiyę wioską. Słowo „wioska” raczej kojarzy się nam, Polakom, z co najmniej parunastoma mniej czy bardziej solidnymi budynkami, zielonymi polami, zagrodami, jakąś drogą i podstawową infrastrukturą. Al-Hadidiya natomiast to kilkanaście metalowych baraków, parę zaimprowizowanych namiotów i… to by było na tyle. Mieszka tu około 300 osób, wywodzących się z dwóch rodzin z pobliskiego miasta Tammun. Rodziny przybyły do Al-Hadidiyi przed 1967 rokiem ze względu na dostęp do wody i ziemi. Cały ich majątek stanowiły (i do dziś stanowią) zwierzęta hodowlane.

Głównym źródłem problemów wioski jest sąsiedztwo osiedla Ro’i. Palestyńska wioska i żydowskie osiedle są oddalone od siebie dosłownie paręset metrów i ta bliskość, jak można się domyślić, nie wpływa pozytywnie na funkcjonowanie Al-Hadidiyi.

Przez Ro’i prowadzi droga, którą teoretycznie można by dotrzeć z głównej trasy nr 578 do al-Hadidiyi, ale nikt, oprócz osadników, nie ma prawa się nią poruszać. Z tego też powodu musieliśmy poprosić naszego kierowcę, Biszarę, by swoją Scodą Octavią zjechał na kamienno-piaszczystą drogę. Scoda Octavia to nie jest jednak jeep z napędem na cztery koła i wysokim zawieszeniem. Nie minęły 3 minuty jak wielki kamień na drodze wybił w zbiorniku na olej dziurę o średnicy 6 cm. Tak znaleźliśmy się bez samochodu na pustkowiu, godzinę drogi od Jerycha. Resztę trasy musieliśmy pokonać piechotą- jak to robią mieszkańcy Al-Hadidiyi. Innym środkiem transportu jest dla nich traktor lub osioł, ale ludzie nie często ruszają się z wioski.

Liderem wioski jest Abu Saker. Abu Saker, to także żywy symbol tego, co w palestyńskiej ideologii nazywa się sumud. Arabskie słowo صمود można przetłumaczyć jako niezłomność czy wytrwałość i jest to forma oporu wobec okupacji. On sam reprezentuje bardziej statyczny rodzaj sumudu– mimo braku wygód, podłączenia do wody czy kanalizacji, sąsiedztwa osiedla i wielu innych problemów, trwa na ziemi, która należy do Palestyńczyków. Abu Saker osobiście nie jest właścicielem terenu, na którym mieszka- prawowici właściciele przeprowadzili się do miasta Tubas, a on pełni funkcję powiernika palestyńskiego dziedzictwa. Nie zamierza się stąd ruszyć, by ułatwić osadnikom przejęcie ziemi: Jestem Palestyńczykiem żyjącym na palestyńskiej ziemi. Oni są Izraelczykami, więc czego chcą od palestyńskich terenów?
Nie ukrywa, że życie w Al-Hadidiyi jest trudne. Jego trzy żony wraz z małoletnimi dziećmi mieszkają w Tubas, bo tam jest szkoła, do której uczęszczają dzieciaki. Gdyby mieszkali w Al-Hadidiyi, dzieci musiałyby dziennie pokonywać odległość 30 km, a warto pamiętać, że nie ma tu komunikacji miejskiej i rodzice nie posiadają własnych samochodów. Abu Saker został i trwa na tej ziemi, mimo że osadnicy z Ro’i robią, co mogą by uprzykrzyć życie mieszkańcom wioski. Dzień przed naszym przybyciem, wojsko aresztowało nastoletniego pasterza, ponoć na żądanie osadników, nie podając nawet powodu zatrzymania. Przetrzymali go kilka godzin w punkcie kontrolnym, po czym puścili wolno. Takie sytuacje zdarzają się regularnie. Poza tym niemal wszystkie „budynki” w Al-Hadidiyi mają nakaz rozbiórki. Wioska była już wyburzana 11 razy! Teraz mieszkańcy z pomocą prawników złożyli sprawę do sądu i dopóki trwa postępowanie, żołnierze nie mają prawa wyburzyć ich domów. Przynajmniej teoretycznie, bo wiadomo, że nielegalność danego postępowania nie zawsze stanowi przeszkodę dla władz Izraela. Próbujemy go pocieszyć, ale nasz gospodarz nie wierzy już w żadne prawo, nawet to międzynarodowe i gorzko podsumowuje naszą rozmowę: Prawo międzynarodowe stało się teraz prawem rasistowskim- daje im [Izraelczykom] prawo by żyć a nam [Palestyńczykom] by umrzeć.

 

Leave a comment